W zeszłym tygodniu zetknąłem się z zaskakującym zarzutem, że Kościół Uliczny przyciąga ludzi jedzeniem, aby pochwalić się wysoką liczbą uczestników podczas swoich spotkań. Zasugerowano nam, żebyśmy albo karmili, albo głosili, bo jedno i drugie razem jest niedopuszczalne. Zastanawiam się, co sprawia, że w niektórych głowach pojawiają się podobne zmartwienia. Myślę, że nie wynikają one z troski o ludzi. Przez chwilę chciałem się nawet tłumaczyć z tego dlaczego karmimy osoby bezdomne, ale zdałem sobie sprawę, że byłoby to aktem absurdalnym. Rzeczywistość naszych spotkań jest taka, że zdecydowana większość ludzi (głównie w lecie) nie korzysta z naszych posiłków, bo mają własne domy i pełne lodówki, a jednak przychodzą. Z drugiej strony wiele osób bezdomnych po zjedzonym posiłku zostaje do końca spotkania, bo chcą być z nami jak najdłużej. Treści przez nas głoszone stanowią dla nich wartość największą. Oprócz posiłków, rozdajemy także ubrania, kupujemy leki, wysyłamy do ośrodków na leczenie. Mamy przywilej to robić.
– Czy są tutaj osoby, które dzisiaj niczego nie jadły? – zapytałem w pewien zimowy wieczór. Podniosło się wiele rąk. – Czy jest tutaj ktoś, kto nie jadł niczego dzisiaj i wczoraj? – kontynuowałem. Znowu podniosło się kilka rąk. Przeżyłem wstrząs. Karmiliśmy tych ludzi ze łzami w oczach i modliliśmy się o ich życie. Byli za to bardzo wdzięczni. Myślę, że ta troska to główny powód dlaczego wielu z nich przychodzi na nasze spotkania.