Kiedy przyszła na spotkanie domowe po raz pierwszy, nic nie mówiła. Była zamknięta, niewymowna, nieodgadniona. Było widać, że nie czuje się dobrze sama ze sobą. Nie komentowała, nie uśmiechała się, nie odpowiadała na pytania, ani żadnych nie zadawała. Przykre było to, że ta bardzo inteligentna i znakomicie wykształcona kobieta przez swoje doświadczenia została tak mocno wciśnięta w życiowy narożnik. Nie była to jednak jej ostatnia runda. Po dwóch latach spotkań Ania jest zupełnie inną osobą niż wcześniej. Przychodzi uśmiechnięta i sama z siebie opowiada historie, które zachwycają zebranych. Jakiś czas temu, pomimo wielu obowiązków, pracy i opieki nad dużą rodziną, Ania zaangażowała się w gotowanie zupy dla uczestników Kościoła Ulicznego. To wielki wysiłek energetyczny, czasowy i finansowy. Ona jednak chciała to robić. Czuła, że ma to sens. Odnalazła w tej służbie wiele radość. Pewnego dnia oprócz gotowania na Anię spadło jeszcze jedno zadanie – musiała sama zawieźć na spotkanie do Gdańska ciężki, 40 kg termos z zupą. To był dodatkowy wysiłek i stres. Podjęła jednak wyzwanie bez narzekania. Jadąc przez gęste, kaszubskie lasy, ujrzała przydrożne rusałki, które swoimi długimi rzęsami i powiększonymi ustami, próbowały kusić kierowców. Ania otrzymała silne przekonanie, aby zatrzymać się przy jednej z nich, aby z nią porozmawiać. Myśl jednak wydała się zbyt szalona. Nie wiedziała co powiedzieć, nie miała też żadnych naczyń, aby poczęstować zupą. Kilka kilometrów dalej otrzymała silne przynaglenie, aby wrócić. Posłuszna wewnętrznemu głosowi w pobliskiej restauracji kupiła pojemnik do dań na wynos i wróciła do zagubionej pod lasem dziewczyny. Brunetka była zdziwiona. Patrzyła na Anię z zakłopotaniem. Ania wyciągnęła do niej rękę z gorącą zupą. Kobieta się wzbraniała i próbowała odejść. Było widać, że nie mówi po polsku. Ania spojrzała jej głęboko w oczy i powiedziała: Bóg Cię kocha! Kobieta jakby zrozumiała te słowa. Uspokoiła się. Odprężyła się. Wzięła zupę i podziękowała. Nic widzialnego się wtedy nie wydarzyło, ale jest prawdopodobne, że tamtego dnia tamta nieszczęsna kobieta z lasu doświadczyła Bożego przytulenia, który niesie ze sobą nowe myśli i nowe życie. Ania opowiadała nam tę historię, a my wpatrywaliśmy się w nią zdumieni, jednocześnie zdając sobie sprawę, że poprzeczka poświęcenia została właśnie mocno podniesiona do góry, dodatkowo mając świeżo w pamięci kontrast pomiędzy tym jaką Ania jeszcze do niedawna była, a kim jest obecnie.