Kultura pijaństwa

Młody mężczyzna o zapachu dawno niemytego ciała i alkoholu, stawia na ladzie estetyczny, biało-czerwony czteropak i z topornym luzem próbuje być szarmancki w stosunku do młodej, pięknej ekspedientki, w oczach której widać smutną tęsknotę za szczęśliwym życiem i niewiarę, aby takie ją spotkało. Jest 10.00 rano. Przyglądam się tej scenie i jest mi szkoda dziewczyny, która w tym małym, wiejskim sklepie odbywa niezasłużoną karę za grzechy życia swoich sąsiadów bez perspektyw na zmianę.

W następnej wiosce słyszę zbliżony dialog:

– co podać? – pyta ekspedientka.

– Żubróweczkę, proszę – odpowiada nieświeży klient.

– Czy coś jeszcze?

Mężczyzna myśli intensywnie.

– Może jeszcze dwa Tyskie – dodaje niepewnie, balansując pomiędzy swoimi potrzebami a stanem portfela.

– Jeszcze coś? – pyta kobieta.

Mężczyzna trzyma się za brodę i przypomina sobie o dwóch paczkach Winstonów Blue. Stoję tuż za nim. Za mną czeka trzech jego kolegów z podobnymi potrzebami. Jest 11.00 rano. W wioskach i miasteczkach jak Polska długa i szeroka trwa żar zakupów. Tu, gdzie mieszkam, też. Puszki, butelki, zgrzewki i skrzynki dźwigane są od rana do wieczora. W nocy ruch przejmuje pobliska stacja benzynowa.

Istnieją miejscowości, w których 70% mężczyzn to alkoholicy. Nie mówi się o nich w ten sposób, bo żyją normalnie, jak wszyscy inni ludzie wokół. Pracują, przynoszą pieniądze więc zasłużyli na nagrodę, a ta jest łatwo dostępna. Oni jedynie poprawiają sobie humor na początek dnia, relaksują się po pracy, oblewają urodziny kolegi, narodziny dziecka i zmartwychwstanie Pańskie. Kiedy ojciec po raz pierwszy naleje swojemu 14. letniemu synowi kieliszek, to znaczy, że uzna go za dorosłego, a koledzy, wujkowie, szwagrowie i kuzyni przyjmą ten akt z pełnym zrozumieniem. Jedyny problem w tym, że żony mają mężów, którzy piją, a dzieci ojców, w ślady których wkrótce pójdą.

W miastach to samo zjawisko ma przyjemniejsze oblicze, czystsze, w markowych ciuchach, w lepszych samochodach, ciekawszych wnętrzach, bliższe estetycznemu światu z reklam. Skutek jednak jest ten sam – życie w nałogu, nad którym nie ma kontroli. Oczywiście nie dotyczy to wszystkich pijących, ale patrząc na twarze Polaków podczas świąt, festynów, imprez sportowych, ich działalność zakupową podczas weekendów i dni wolnych od pracy w różnego rodzaju Żabkach i sklepach osiedlowych od Gdańska po Zakopane i od Zielonej Góry po Lublin, to widać, że problem alkoholizmu dotyczy dużej części społeczeństwa. Polak siedzący obok mnie w samolocie do Dubaju rozpoczął naszą rozmowę od deklaracji, że on nie „chleje” tyle, co jego koledzy. Raczej nie miał racji, bo stewardesa musiała gasić światełko nad jego głową co chwilę pozostawiając przed nim zieloną puszkę. Sprawa jednak nie wyglądała aż tak źle jak w samolocie z Kopenhagi, w którym niemal wszyscy pasażerowie tonęli w „kur…ch”, „ja pierd…ę”, piwie i Whisky. W autobusach i w sezonie na plażach jest podobnie. Tak jest w świecie.

Niedawno rozmawiałem z liderami na temat miejsca alkoholu w Kościele. Zgodziliśmy się, że chrześcijanie powielają powszechnie przyjęte w społeczeństwie wzorce świętowania. Urodziny – alkohol. Ślub – alkohol. Spotkanie towarzyskie – alkohol. Podczas tych spotkań pojawiają się osoby pijane. Podczas długich, szczerych rozmów kilka żon wyjawiło mi w tajemnicy, że są zrozpaczone, bo ich mąż np. muzyk w zespole uwielbienia, wraca do domu i pije do zatracenia. Takich historii jest sporo. Musimy dążyć do tego, aby Kościół był miejscem wolnym od nałogów, miejscem bezpiecznym dla tych, którzy wychodzą ze świata, w którym mogą znaleźć oparcie i siłę do przemiany myślenia. Nie może być tak, że jedni wierzący w Broczynie, Łękinii i Janowicach Wielkich stają na głowie, aby leczyć osoby pijące, a w tym czasie samym czasie inni wierzący prowadzą do upadku trzciny nadłamane i węgle tlące się. Potrzebujemy propozycji regulacji kwestii używania alkoholu w Kościele, bo obszar geograficzny, którym zamieszkujemy jest pod tym względem szczególnie wymagający. Na nas, ludziach świadomych, Spoczywa odpowiedzialność nie tylko za siebie samych, ale też za innych – słabszych. Biblia pełna jest wskazówek dotyczących miejsca alkoholu wśród wierzących. Potrzebujemy nauczania na ten temat, bo oddziaływanie mediów w kwestii namawiania do korzystania z mocnego napoju jest bardzo agresywne i wydaje się wygrywać. Warto sięgać do Księgi i brać ją sobie do serca, aby nie być zaskoczonym. Żyjemy w tzw. czasach końca, w których powinniśmy być szczególnie czujni. Sam Pan nas na to uwrażliwia:

„A jak było za dni Noego, tak będzie z przyjściem Syna Człowieczego. Jak bowiem za tych dni przed potopem jedli i pili, żenili się i za mąż wydawali aż do tego dnia, w którym Noe wszedł do arki. I nie spostrzegli się, aż przyszedł potop i zabrał wszystkich. Tak będzie i z przyjściem Syna Człowieczego (Mt 24,37-39).

Tak więc: „Nie dla KRÓLÓW, nie dla KRÓLÓW picie wina ani dla władców pożądanie sycery, by pijąc, praw nie zapomnieli, nie zaniedbali prawa ubogich” (Prz 31,4.5). „Wy zaś jesteście wybranym plemieniem, KRÓLEWSKIM KAPŁAŃSTWEM, narodem świętym, ludem [Bogu] na własność przeznaczonym, abyście ogłaszali dzieła potęgi Tego, który was wezwał z ciemności do przedziwnego swojego światła” (1 P 2,9).

Powołani do bycia światłem dla świata i solą dla ziemi, to jak będziemy postępować, zależy wyłącznie od naszej świadomości i decyzji.

Reklama

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s