Jako małżeństwo na co dzień mamy dużo do czynienia z różnymi ludźmi: smutnymi, wesołymi, refleksyjnymi, szalonymi, białymi, brązowymi i czarnymi, w chustach i bez, tymi, co wszystkiego się boją i tymi wręcz przeciwnie, w drogich samochodach i na rowerach, religijnymi i niecierpiącymi kościoła, pijącymi dużo, średnio i w ogóle, z dwoma doktoratami lub po zawodówce, ludzi ze szklanego ekranu, sceny i stróżówki. I co dalej? Każdy z nich ma dwie ręce, dwie nogi, jeden nos, dwoje oczu i jedno pragnienie – aby móc kochać i być kochanym. Tak jest na całym świecie. Każdy rozumie gest podania ręki i przytulenia. Tak się dzieje w w Gdańsku na ulicy i w slumsach w Pakistanie. Wszyscy pragną, aby ktoś ich kochał.
Kilka lat temu postanowiliśmy z żoną odwiedzać różne kościoły, aby zobaczyć jak żyją chrześcijanie. W pierwszym kościele kazanie było dobre. Nikt jednak nie podszedł do nas, aby się przywitać czy zapoznać. Nawet duchowny. Ludzie łączyli się w grupki przyjaciół i śmiali się w swoim gronie. Było nam nieprzyjemnie. Za tydzień było podobnie. Za dwa też. Nigdy więcej już tam nie poszliśmy.
Kiedyś w pewnym kościele w Berlinie miałem podobne zdarzenie. Ktoś zwrócił uwagę, gdy samotny postanowiłem wyjść z budynku. Stało się to w ten sposób, że mężczyzna poprosił mnie, abym wpisał się do księgi gości. Napisałem, że mają bardzo fajny, ciepły i przyjazny kościół, czyli to co chcieli usłyszeć na swój temat. Potem poszedłem do kościoła, do którego chodzili ludzie z Ghany. Na koniec wszyscy mnie przytuli, a dwie grube murzynki zrobiły mi całą siatkę kanapek. Nabożeństwo trwało 4 godziny i podczas niego wygłoszono trzy znakomite kazania potwierdzone praktyką.
Dwa tygodnie temu podszedłem do pewnego nowego chłopaka. Okazało się, że przez dwa lata próbował się z kimś zaprzyjaźnić w poprzednim kościele, ale się nie udało. W końcu odszedł. – Nie wiem czy ktokolwiek zauważył, że mnie tam już nie ma, ale to jest teraz bez znaczenia – dodał. Zapytałem jak się czuje obecnie. Powiedział, że gdy po pierwszym nabożeństwie w obecnym kościele podeszły do niego trzy osoby, postanowił zostać na stałe. Rozumiem jego wybór.
Istnieje pewne minimum jakie Kościół Jezusa Chrystusa musi spełniać. To wypełnianie przykazania: „Co uczyniliście temu najmniejszego, Mnie uczyniliście. Po miłości was poznają, że jesteście moimi uczniami”. Czasami myślimy, że Bóg będzie nas rozliczał na podstawie naszej teologii. Uczynki też są ważne, bo to, jak kochamy ludzi, których widzimy, pokazuje jak kochamy Boga, którego nie widzimy. Zauważajmy więc ludzi, bo Bóg nie powołuje do życia denominacji, ale kochającą się rodzinę.