Tankuję i staję w kolejce. Potem NIP, karta, faktura i zaczynam rozmawiać ze starszym panem za kasą. To nie był typowy sprzedawca, który kasował klientów, oferując im kawę lub hot doga. Trudno mu się było pogodzić z pewnymi zjawiskami w naszym kraju. Podawał pomysły jak rozwiązywać problemy. W sklepie nie było klientów więc mogliśmy dłużej porozmawiać.
– Ciekawy i dobry z pana człowiek – zagaiłem.
– Widzi pan. Człowiek nie może żyć wyłącznie dla siebie, bo egoizm go wykończy. Musimy widzieć innych ludzi i być z nimi w ich problemach. Chociaż nie przelewa mi się, to całą trzynastkę wysłałem na Owsiaka. Dlaczego to zrobiłem? Bo tak trzeba. Musimy umieć dostrzegać problemy innych ludzi – kontynuował starszy sprzedawca. W tym momencie wyciągnąłem do niego rękę i przez długo ją ściskałem. Byłem zauroczony tym człowiekiem.
– Niech Bóg pana błogosławi! – wypowiedziałem z serca. Mężczyzna bardzo podziękował, ale zastrzegł, że nie wierzy. Powiedziałem mu, że szanuję, ale i tak chcę go błogosławić, bo znam Tego, o którym mówię i wiem, że bardzo by się polubili, gdyby się spotkali. Uśmiechnął się.
Podczas postoju na kolejnej stacji benzynowej podszedł do mnie pewien zatroskany kierowca, który z obchodził samochody, ale nikt nie chciał z nim rozmawiać.
– Zostało mi 10 km do domu. Nie mam niczego w portfelu i niczego na karcie. Wracam zmęczony z pracy. Czy byłby pan skłonny wyłożyć 20 zł, abym mógł dotrzeć zaraz do rodziny. Przypomniałem sobie jak w przeszłości byłem w podobnej sytuacji i te liczne razy kiedy ludzie mi pomagali. Z radością dałem mu 50 zł. Patrzył wielkimi oczyma.
– Dlaczego pan to robi? – zapytał.
– Bo Bóg pana bardzo kocha i pragnie pana szczęścia! – nie miałem siły na więcej wyjaśnień. Przede mną była jeszcze długa droga przez Polskę. Gdy odjeżdżałem, szczęśliwy kierowca machał do mnie ręką, tankując samochód. Czułem się szczęśliwy. To był bardzo dobry dzień.