Rozmawiam z recepcjonistą odnośnie spraw związanych z moim pobytem w Egipcie. Jest bardzo uprzejmy. Udaje się nam zrobić pewne ustalenia. Jestem z nich zadowolony. Dla niego jest to rozmowa jakich ma dziesiątki tego dnia i setki w poprzednich. W pewnej chwili ogarnia mnie silne przekonanie, że nadszedł właściwy czas na rzeczy najważniejsze. Patrzę mu głęboko w oczy i mówię, że ma problemy życiowe oraz że znam Kogoś, kto może mu pomóc. Patrzy na mnie uważnie i nie wie dokąd zmierza ta rozmowa, ale jest ciekawy jej dalszego przebiegu. Odpowiada, że każdy ma jakieś problemy. Jego spojrzenie jednak wskazuje na to, że wie o czym dokładnie mówię. Wymieniam kilka spraw z jego życia i proponuję mu modlitwę, a on natychmiast się na nią zgadza. Gdy wypowiadam słowa wiedzy, patrzy na mnie z ustami otwartymi z zaskoczenia. Kiedy kończę, prosi mnie, abym błogosławił mu i prorokował ponownie, bo chciałby to nagrać na telefon. Jest bardzo wdzięczny za to, czego doświadcza. Mówi, że odtąd jestem jego bratem, po czym otwiera się i zwierza z rzeczy, o których nikomu nie mówi. Odbieram to jako wielki przywilej. Po raz kolejny jestem zdumiony tym, jak bardzo ludzie są zgłodniali Bożej obecności i zachęca mnie, aby być jeszcze bardziej gotowym na to, co Bóg pragnie czynić w moim otoczeniu tam, gdzie się znajduję. To, o czym piszę, jest także zaproszeniem dla Ciebie.