Bóg przy ulicy

Machnęła ręką kiedy wlokłem się w ulicznym korku. Zabrałem ją na stopa. Po twarzy było widać, że jej życie wygląda inaczej niż opowiadała. W sumie dlaczego miała obcemu facetowi po trzech minutach opowiadać o zmaganiach własnych i swojej rodziny. Po 15 minutach była już na to gotowa. Zaczęła opowiadać. Zajechałem na parking, aby poświęcić jej więcej czasu. Zaproponowałem modlitwę. Zgodziła się. Wyznawała swoje grzechy i płakała. „Boże, tak wiele samochodów przejeżdża tędy każdego dnia, a ja wsiadłam do tego, w którym spotkałam Ciebie. Dziękuję Ci za to” – modliła się. Jestem zadziwiony jak bardzo ludzie wokół są gotowi na spotkanie z Bogiem. Pytanie raczej dotyczy nas – czy my jesteśmy gotowi, aby zawsze i wszędzie świadczyć o Nim. „Bo całe stworzenie z upragnieniem oczekuje objawienia się synów Bożych. Stworzenie bowiem zostało poddane marności – nie z własnej chęci, ale ze względu na Tego, który je poddał – w nadziei, że również i ono zostanie wyzwolone z niewoli zepsucia, by uczestniczyć w wolności i chwale dzieci Bożych” (Rz 8,19-21). Niech te słowa słowa pozostaną w naszych umysłach na w nadchodzącym 2022 i z okazji narodzin Tego, który przyszedł, „aby każdy kto w Niego wierzy nie umarł, ale miał życie wieczne” (J 3,16). Spoczywa na nas odpowiedzialność za to czy ludzie usłyszą ewangelię czy nie. Wiara płynie ze słuchania. „Przeto wiara rodzi się z tego, co się słyszy, tym zaś, co się słyszy, jest słowo Chrystusa” (Rz 10,17). Sytuacja podobnie wyglądała 2000 lat temu – ludzie byli zagubieni, ale brakowało głoszących dobrą nowinę. „Jezus obchodził wszystkie miasta i wioski… A widząc tłumy ludzi, litował się nad nimi, bo byli znękani i porzuceni, jak owce nie mające pasterza. Wtedy rzekł do swych uczniów: «Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało” (Mt 9,35-37). „Kogo mam posłać?” – pyta Bóg dzisiaj. Przyjmijmy postawę Izajasza, który powiedział: „Oto ja, poślij mnie!” (Iz 6,8).

Dodaj komentarz