Na parkingu niedaleko marketu podeszła do mnie inkasentka, aby pobrać opłatę za postój. Wyglądała jak kobieta, ale brzmiała jak przepity facet.
– Co się stało z pani głosem? – postawiłem ryzykowne pytanie. Byłem szczerze zatroskany jej stanem. Kobieta dobrze je odebrała i chętnie na nie odpowiedziała.
– Rok temu miałam zapalenie krtani. Wtedy ochrypłam i tak mi pozostało do dzisiaj – wyjaśniła.
Nie znam się na problemach zdrowotnych. Nie wiem co radzić i gdzie kierować w takich sytuacjach. A jednak coś chciałem dla niej zrobić. Dlatego ją zaczepiłem. Miałem COŚ, co mogło zmienić jej los. Było to TO coś, co miał aposłoł Piotr, który powiedział: „ale TO, co mam, to ci daję”. Chciałem, aby ta kobieta mogła TO otrzymać.
– Czy mogę się o panią pomodlić? – zapytałem. Kobieta natychmiast się zgodziła. Położyłem na nią rękę i zaprosiłem Bożą obecność. Widziałem jak jest jej dobrze, jak bardzo jest wdzięczna za to, co otrzymywała, a czego nie była w stanie nazwać. Nie modliłem się stricte o jej uzdrowienie. Nie odbierałem takiego prowadzenia. Modliłem się, aby mogła skosztować jak dobry jest Pan, aby mogła doświadczyć Jego obecności, aby dowiedzieć się, że istnieje KTOŚ, kto się troszczy, że nie jest sama. Wyglądało na to, że tak się stało. Kobieta bardzo dziękowała za modlitwę. Zawsze zdumiewa mnie fakt jak bardzo ludzie na ulicach polskich miast są chętni i gotowi, aby doświadczać Boga. Jestem tym bardzo zachęcony. Chcę widzieć więcej przemian. Chcę widzieć uzdrowienia i ludzi oddających świadomie Jemu swojej życie. To się zaczyna dziać. Gdy odjeżdżaliśmy szczęśliwa machała do nas ręką. Ewidentnie COŚ otrzymała tego popołudnia.