Na wschód od Jordanu

Gdy kilka lat temu  z Izraela spoglądałem na drugą stronę Morza Martwego, wydawało mi się, że kryją się za nim tereny dzikie i niebezpieczne. Niedawno miałem możliwość przekonania się, że jest wręcz przeciwnie. Jordania posiada bardzo przyjaznych mieszkańców i jest rajem dla miłośników historii.

DSC_0573.jpg

– Z Ammanu do Akaby pojechaliśmy na stopa – opowiada na plaży młody chłopak i jego dziewczyna z Polski. – Kierowca TIR-a, który nas zabrał, przez całą drogę nas zabawiał. Na stacji benzynowej kupił nam Snickersy, a potem zabrał nas do restauracji i postawił obiad. Na koniec zaprowadził nas do swojego domu i przedstawił całej rodzinie. Jesteśmy zachwyceni ich gościnnością – mówili z wypiekami na twarzy. Nasze doświadczania z potwierdziły to samo – Arabowie wiedzą jak się dba o gości.

Skalne miasto

Na przejściu granicznym z Izraela z Jordanią nie dzieje się nic z tego, przed czym przestrzegali podróżnicy na stronach internetowych. Urzędnik imigracyjny śpi na popielniczkę. Budzę go. Bierze ode mnie cztery paszporty i leniwie wbija w nich wizy. Nie sprawdza nawet do kogo  dokumenty należą. Kontynuuje drzemkę.

W zupełnych ciemnościach wsiadamy do taksówki. Pasy bezpieczeństwa nie działają Odprężony kierowca informuje, żebyśmy się nie martwili, bo nie ma potrzeby ich zapinania. Przez całą drogę z uśmiechem opowiada historie, pokazuje zdjęcia swojej rodziny i puszcza muzykę arabską. Po dwóch godzinach dojeżdżamy do położonej wysoko w górach miejscowości Wadi Musa (Dolina Mojżesza).

Jeszcze w latach 60. było to miejsce bardzo trudno dostępne dla turystów. Po zaparkowaniu samochodu terenowego przez 10 km trzeba było jechać konno w asyście beduińskich przewodników. Wszystko to, by zobaczyć starożytne miasto Edomitów i Nabatejczyków – Petrę, o istnieniu którego przez siedemnaście wieków krążyły jedynie legendy. Istnienie miasta potwierdził w 1812 roku pewien szwajcarski podróżnik, któremu udało się ją odnaleźć.

J (6).JPG

Wykute w skałach miasto wciąż żyje. Wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO stanowi największą atrakcją turystyczną Jordanii. Każdego roku ściąga do niego blisko milion odwiedzających z całego świata. Przed najsłynniejszą budowlą miasta – Skarbcem Faraona – słychać nieustannie gwar, który tworzą najróżniejsze języki oraz odgłosy wielbłądów, osłów i koni. Młodzi, przystojni Beduini o dzikiej, egzotycznej urodzie, zamieszkujący okoliczne jaskinie, oczarowują samotne turystki. Trzeba uważać.

W górach Edomu, na terenie Petry, pochowany jest brat Mojżesza – Aron.

Piękna jak pustynia

W drodze powrotnej zajeżdżamy do wioski Wadi Ram. Stąd Beduini zabierają turystów w głąb czerwonej pustyni, która również jest wpisana na listę UNESCO. Rozpędzone jeepy zjeżdżają z asfaltu na piasek i mkną w kierunku porozrzucanych po horyzont malowniczych skał i wąwozów. Widoki zapierają dech w piersiach. Mijamy namioty zamieszkiwane od tysiącleci przez dumnych Synów Pustyni. Na koniec dnia z wysokich skał spoglądamy na marsjańską scenerię. Słońce powoli znika za horyzontem. Chwila jest tak niezwykła, że wszyscy milkną. Nawet cztery młode, rozbawione Amerykanki nic mówią. Jesteśmy świadkami niezwykłego, kosmicznego wydarzenia. To święta chwila. W tym czasie Lafi – nasz przewodnik – parzy dla nas na ognisku herbatę. 

J (85).JPG

W totalnych ciemnościach docieramy do obozowiska. Nad głowami niebo gęsto obsiane jest gwiazdami. Na jego tle widać jak mały i delikatny jest człowiek wobec ogromu natury, a jednak tak cudownie bezpieczny na błękitnej planecie, która dana jest mu za dom.

W dużym namiocie gromadziło się ok. 40 osób na wieczorną ucztę. Do późna w nocy wszyscy ze wszystkim rozmawiają – biali z czarnymi, kobiety z mężczyznami, chrześcijanie z muzułmanami. Są oczarowani pięknem przyrody, ciepłem gospodarzy i wyśmienitym jedzeniem. W powietrzu unosi się atmosfera szacunku, tego, którego tak trudno doświadczyć na co dzień w naszych miastach. Noc spędzamy w namiocie. Termometr pokazuje 1 stopień C.

J (83).JPG

Podwodne życie

Następnego dnia młoda Niemka, która studiuje w Ammanie, podwozi nas do Akaby. Po kilku dniach w zimowych kurtkach, opalamy się na plaży. Na drugim brzegu widać Egipt i Izrael. 10 km obok znajduje się granica z Arabią Saudyjską. Wokół kwitną kwiaty. Jest połowa grudnia.

J (100).JPG

W nocy śpimy przy szeroko otwartym oknie. W powietrzu czuć zapach ciepłego morza. W dzień nurkujemy, zachwycając się nad kolorowymi rybami. Ciepłe wieczory spędzamy w klimatycznych knajpkach, kosztując specjały lokalnej kuchni. Obsługa wzrusza nas swoją troskliwością. Dobrze jest tutaj być.

Maciek Strzyżewski

J (108).JPG

Dodaj komentarz