Jacek przez całe miesiące podczas naszych ulicznych spotkań na swoim gitarowym piecyku grał bluesa. Egzotyczna muzyka jak na kościół. Było widać, że ma wielki potencjał, który nie jest w pełni wykorzystany.
– Czego potrzebujesz, aby zrealizować swoje muzyczne marzenia? – zapytałem go pewnego dnia. Nie zastanawiał się długo nad odpowiedzią. Zakupiliśmy dla niego trochę sprzętu. Jacek (50+) ożył. Dostał energii jakiej nie miał odkąd był nastolatkiem. Od kilku miesięcy nie gra już sam. Nagle znaleźli się inni muzycy, którzy chcą mu towarzyszyć w muzycznej wizji. To, co robią razem jest świetne. Są tak bardzo profesjonalni i szczęśliwi, gdy wspólnie uwielbiają Boga.
– Zainwestowałeś w ludzi i dlatego sam teraz doświadczasz radości – skomentowała moja żona. Cudowny Boży mechanizm oparty na dawaniu.