Był lubiany, ale nieśmiały. Jąkał się. Gdy poszedł do szkoły zawodowej, aby uczyć się na tokarza, koledzy, których życie skupiało się na imprezach, postanowili pomóc mu wejść w środowisko. Gdyby wtedy wiedział do czego to doprowadzi, zrezygnowałby z radosnych nocy i uczynnych kolegów.
Nagle zrobił się odważny, wyluzowany i towarzyski. Miał dobry kontakt z dziewczynami. Jednak za te przemiany zapłacił wysoką cenę. Pierwsze zastrzyki zrobili mu koledzy. Patrzył jak w kapslach nad świecą z mleka makowego powstawał upragniony, brązowy proszek. Już wkrótce z powodu głodu narkotykowego u handlarza za jedną działkę towaru wymienił nową kurtkę Levis’a, która była warta znacznie więcej. Potem samodzielnie nauczył się robić opium, gotować „zupę”, robić „kompot” oraz kraść. Coraz częściej doświadczał głodowych bólów i nieprzespanych nocy, podczas których umierał. Tak mijały lata 80.
Anka była typem siostry miłosierdzia. Wierzyła, że wyciągnie go z nałogu. Była przekonana, że jej miłość, pocałunki i objęcia wystarczą, aby stał się cud. Wkrótce była w ciąży, a Rysiek ćpał jeszcze więcej. W ciągu kolejnych lat pięć razy znalazła go w stanie agonalnym. Mieli po dwadzieścia kilka lat. Dziewczyna coraz częściej bała się wracać do domu. Pewnego roku podczas Bożego Narodzenia uciekła z dzieckiem do matki. Dla Ryśka grudniowe święto było zawsze bardzo ważne. Poruszało w nim najdelikatniejsze struny jego duszy. Tym razem było inaczej. Odczuł ulgę, że dom jest pusty, że nikt mu nie przeszkadza, nikt nie narzeka, nie czuje się zraniony. Wigilię spędził na produkcji towaru.
Kiedy policja zrobiła nalot na jego mieszkanie, bo szukali sprawców włamań do aptek szpitalnych, połknął 70 sproszkowanych tabletek psychotropowych, które znajdowały się w kieliszku. Zanim policjanci wyszli, zaczął się chwiać na nogach. Potem zasnął. Żona z kolegą przez trzy dni go ratowali. Znowu udało mu się przeżyć. Innym razem trafił do szpitala ze swoim kolegą. Obaj mieli zapaść. Leżeli obok siebie. Matka modliła się, aby przeżyli. Rysiek spał przez trzy dni. Gdy się obudził łózko kolegi było puste. Kilka dni później odbył się jego pogrzeb.
Żył w uzależnieniu i strachu. Czuł, że jest przegrany, że nie ma dla niego wyjścia. Osiągnął dno. Resztkami woli i rozsądku razem z kolegą zgłosili się do Monaru. Podczas wstępnych badań okazało się, że kolega ma HIV-a. Chłopak załamał się, poddał i wkrótce umarł.
W szpitalu we Fromborku lekarz powiedział mu, że jest inny od reszty i wypisał go do domu, aby nie miał kontaktu z innymi narkomanami. W domu rozpoczęło się silne psychiczna zmaganie. Ciągnęło go do narkotyków. Aby nie ćpać, zaczął pić. Znowu o mały włos kilka razy nie stracił życia. Tym razem po pijanemu. Żona nie wytrzymała i ostatecznie od niego odeszła. Odkrył marihuanę i amfetaminę. Znowu ćpał. Ponieważ nie miał po nich tak ostrych zjazdów jak po heroinie, to nie uważał że są złe. Znowu żył w kłamstwie, które trzy razy wpędziło go do więzienia.
Marihuanę Ryśkowi dostarczał Darek, który miał jej całe pole. Razem ją palili i razem wzbijali się na „wyższe poziomy świadomości”. Potem na kilka lat kontakt się im urwał. Gdy spotkali się ponownie Darek był już innym człowiekiem. Jego serce biło dla Boga i miał silne przekonanie, że powinien pomóc staremu koledze.
Rysiek szedł do baru, aby się upić, kiedy spotkał go Darek i zapytał czy pragnie pomocy od Boga. Mieli się spotkać, aby porozmawiać. Rysiek pił i wyczekiwał tej chwili. Darek zawiózł go do Zdziśka. Tam mu dali jeść i położyli spać. Kiedy się obudził, opowiadali mu o tym co zrobił dla niego Jezus Chrystus. Ale Rysiek był rozdrażniony. Chciało mu się pić. Miał do nich pretensje, że nie dają mu piwa, ani papierosów, których, jak czuł, potrzebował najbardziej. Tego dnia odbywał się koncert Dżemu. Chciał tam pójść, aby pić, śpiewać i się bawić. Na zewnątrz padał deszcz, a pomimo tego otworzył drzwi i chciał przez 18 km iść na piechotę. Stało się jednak coś dziwnego – nie mógł wyjść z domu. Powstrzymywała go jakaś niewidzialna ściana. Darek kontynuował opowiadanie o tym jaką ofertę Bóg ma dla niego. Do Ryśka zaczęło coś docierać. Był coraz bardziej przejęty. W pewnym momencie powiedział, że musi iść się umyć. W trakcie tej rozmowy jeszcze kilka razy wychodził do łazienki. Nie był świadomy tego, co robił. Czuł się brudny i chciał to z siebie zmyć. Myślał o rękach i twarzy. W rzeczywistości chodziło o brud duszy.
W trakcie koncertu Dżemu Rysiek zdał sobie sprawę, że ta muzyka już go nie interesuje. Zobaczył swoich kolegów, którzy mieli przy sobie alkohol i czuł, że on już do tego świata nie należy. Żaden z nich nie odważył się, aby do niego podejść i mu zaproponować butelkę. Zobaczyli w nim inną osobę, czystą i jaśniejącą. Od tego momentu Rysiek rozpoczął swoją zawiłą drogę do Boga i stabilności.
Po koncercie Rysiek zabrał swoje ubrania od mamy i wprowadził się do żony. Przeprosił ją i opowiedział o swojej przemianie. Patrzyła na niego zdziwiona. Wkrótce został ochrzczony w basenie Zdziśka, który go przyprowadził do Chrystusa. Jego życie było nie do poznania. Stał się odpowiedzialnym człowiekiem, który miał do spłacenia dług względem jemu podobnych. Zrozumiał, że wiara bez uczynków jest martwa. Chodził do parku, aby rozmawiać z tym, którzy na ławkach pili piwo. Porzucił wszystko, co stało na przeszkodzie w poznawaniu Boga i studiowaniu Biblii. Bardzo chciał być używany przez Boga, ale miał bardzo słabą pamięć. Czytał wersety z Biblii i nic z nich nie pamiętał. Jednak gdy zaczął chodzić na siłownię, Bóg otwierał mu usta, tak że mógł cytować całe fragmenty z Biblii, zgodnie z obietnicą, że Duch Święty w odpowiednim czasie wskaże co mówić. Wziął Biblię i poszedł do sąsiadki, która kiedyś o mało go nie zabiła, kiedy był jeszcze narkomanem. Przeprosił ją i powiedział, że Bóg pragnie jej szczęścia. Kilka dni później umarła.
– Wiem, że to Bóg ratował mi życie za każdym razem. Wiem dlaczego to zrobił – abym mógł Go poznać – wyznaje po wielu latach w trzeźwości.
Rysiek od wielu lat żyje w czystości. Zawdzięcza to Bogu. Przestał się jąkać bez poddawania się terapii. Na co dzień żyje według wskazówki z Biblii: „szukajcie najpierw Królestwa Bożego i sprawiedliwości jego, a wszystko inne będzie wam dodane” (Mt 6,33), którą wziął ją sobie do serca tuż przed koncertem Dżemu.
Maciek Strzyżewski