Nie każdy miał tyle szczęścia. Wczoraj rozmawiałem z pewnym mężczyzną po czterdziestce, który nosi w sobie traumę spowodwaną tym, jak rodzice go traktowali kiedy był dzieckiem. Do niedawna był niewolnikiem tragicznych wspomnień i bólu, który nosił tuż pod skórą. Większość jego energii szła w smutek spowodowany tym, że nie był i wciąż nie jest przez nich kochany. Trudno jest żyć i się rozwijać w takich warunkach. W takich okolicznościach często pojawia się alkohol, który ma ukoić smutki. To jednak zwodniczy przyjaciel. Nie mamy wpływu na to, w jakiej rodzinie się urodziliśmy. Mamy natomiast wpływ na decyzje, które dzisiaj podejmujemy. A jedną z nich jest to komu dzisiaj zaufam i zkim będę spędzał czas.. Apostoł Jan napisał: „Wszystkim tym, którzy przyjęli Jezusa, Bóg dał moc, aby się stali Jego dziećmi, tym, którzy wierzą w imię Jego, którzy ani z krwi, ani z żądzy ciała, ani z woli męża, ale z Boga się narodzili (J 1,12.13). Można całe życie lizać rany i płakać. Można też podnieść głowę i skorzystać z zaproszenia na ucztę zorganizowaną przez samego Boga, podczas której On przedstawi nas przed wszystkimi ludźmi i aniołami jako swoje dziecko. On jest Królem, więc jest okazja, aby stać się księciem lub księżniczką. Przy takiej perspektywie trudno się smucić. Z taką tożsamością trudno jest być przegranym. Mężczyzna, o którym wspomniałem na początku, skorzystał z zaproszenia. Rok temu wszedł w tę rodzinę. Narodził się na nowo. Zaufał Bogu, który ma o Nim dobre myśli i jest kochającym Tatą. Ten człowiek w oczach wzrasta. Przestaje być dzieckiem. Coraz częsciej widać w Nim dojrzałego mężczyznę. Niemal każdego dnia spotykam się w moim domu, przez telefon, messengera, w galeriach handlowych z ludźmi, którzy pragną znaleźć Drogę do szczęścia. Szukają i znajdują. Dostają i dają innym. Wzrastają i owocują. Odnajdują kierunek i podążają za nim. W Dniu Dziecka życzę wszystkim odnalezienia tej Drogi, życia w poczucia sensu, zmierzania, budowania, wzrostu, pasji i szczęścia, które przychodzi jako produkt uboczny życia w relacji z Jezusem.