Tęcza coraz częściej pojawia się na ulicach polskich miast, a na skrót LGBT lub jego warianty można się natknąć niemal każdego dnia. Na naszych oczach rodzi się nowa rzeczywistość, która jest znakomicie przemyślana, zaplanowana i jeszcze lepiej zakamuflowana.

Od kilku lat w Polsce pojawiają się marsze i parady równości, które cieszą się rosnącym powodzeniem. Biorą w nich udział dzieci, młodzież i dorośli. Kolorowo ubrani i radośni maszerują w obronie demokracji, praw zwierząt oraz równych praw kobiet i mężczyzn. Hasła godne pochwały i promowania. Zastanawia jedynie obecność tęczowych flag. Niewątpliwie świadczą one o tym, że homoseksualiści domagają się dla siebie praw dodatkowych niż posiadają inni obywatele oraz że podejmują kroki, aby stać się w Polsce twarzą wolności, demokracji i przestrzegania prawa. Część partii politycznych i obywateli w taki scenariusz już się wpisała. Druga część stanowczo się od niego odcina, gdyż uważa, że to nie homoseksualiści powinni wyznaczać standardy moralne.

Obserwując doświadczenia naszych zachodnich sąsiadów to tylko kwestia czasu kiedy marsze równości zamienią się w seksualne parady inności, które nie będą miały już nic wspólnego z demokracją, prawami zwierząt czy równym traktowaniem kobiet, a staną się jedynie otwartym manifestowaniem różnego rodzaju dewiacji seksualnych.

Jeżeli chodzi o tęczę to chciałbym, aby kojarzyła się wyłącznie z ładną pogodą, uśmiechem dzieci oraz ich ulubioną piosenką „Pink Fluffy Unicorn dancing on Rainbow”.