Uwielbiam ich zabierać, bo często spotykam ciekawych ludzi. Pewnego dnia podwoziłem mężczyznę, który wybudował dom z materiałów znalezionych na wysypisku: pojedynczych pustaków, starych cegieł, używanych okien i drzwi. Sporo to trwało, ale dom go prawie nic nie kosztował. Gdy wysiadał pokazał mi album z wycinkami z prasy, które opisywały jego wyczyn – bieg z Warszawy do Brukseli. Naprawdę to zrobił.
Z kolei dzisiaj na stopa zabrałem Tomka i Marysię. Stali przy drodze trzeciej kolejności odśnieżania. Wracali z Przeglądu Zespołów i Kapel Garażowych, który odbywał się we wsi Cewice. Tomek gra na perkusji, Marysia na klawiszach oraz śpiewa. Razem tworzą zespół BoW. Młodzi, uroczy, szczęśliwi. Pochodzą z Wrocławia. On ma 28 lat. Ona 23. Od pięciu lat razem podróżują. Często na stopa. Na rowerach dojechali do Londynu. Trzy tygodnie temu wrócili z Los Angeles, gdzie mieszkali w Beverly Hills u producentów filmowych.
– Czy rodzice nie martwią się o was? – pytam pasażerów.
– Moi rodzice byli hipisami, więc to rozumieją. Z kolei rodzicom Tomka nasz styl życia nie mieści się w głowie, bo są informatykami – odpowiada Marysia.
Szkoda, że nie spotkałem ich, kiedy jechałem do domu. Zabrałbym ich na kolację i na śniadanie.
Wieczorem sprawdziłem na Youtube co tworzą i zaniemówiłem: https://www.youtube.com/watch?v=fFCn19vUGE0