Polak w dżungli Tajlandii

Zawsze szedł na całość, zarówno kiedy ćpał i poznawał kobiety jak i wtedy, kiedy Bóg uczynił go misjonarzem wśród najbiedniejszych ludzi tego świata.

Wczoraj w południe otrzymałem zaskakujący telefon. Zadzwonił do mnie mężczyzna, którego nigdy wcześniej nie spotkałem. Kontakt do mnie otrzymał od pewnej dziewczyny z Cieszyna, którą spotkał na południu Polski. W internecie zrobił rozpoznanie na temat tego kim jestem. Chciał się spotkać. Wyraziłem chęć. Już po pół godzinie siedzieliśmy razem przy stole w moim biurze w Kartuzach. Jacek niedawno przeniósł się z Gdyni na Kaszuby i poszukuje osób, z którymi mógłby się modlić. Nie przyjechał sam. Przywiózł ze sobą kolegę, Darka. Nieoczekiwanie, to właśnie ten ostatni stał się punktem głównym naszego spotkania, po tym jak opowiedział nam niezwykłą historię swojego życia.

Pierwsze spotkanie

Kiedy miał pięć lat w kościele w Morągu przyglądał się ludziom, którzy stali w kolejce do spowiedzi. Wtedy usłyszał wewnętrzny głos: „Nie musisz stać w kolejce, aby oddać Mi swoje życie”. Chłopiec był poruszony tym zdarzeniem, bo głos był wyraźny, ciepły i łaskawy. Usiadł na schodku w pobliżu ołtarza i po raz pierwszy powiedział Bogu, że chce żyć dla Niego i Jemu służyć. Żył w tym duchu przez najbliższe lata. Nikt z rodziny, ani kolegów nie wspierał jednak jego pragnień. W swoich tęsknotach był osamotniony. Nie należał do żadnej grupy czy wspólnoty, w której mógłby wzrastać. W pewnym momencie znalazło się środowisko, które chętnie przyjęło go do siebie. Tak rozpoczął się ciemny okres jego życia.

Niebezpieczne podróże

Kilka lat później na Stadionie Dziesięciolecia, największym rynku w Europie, Darek sprzedawał Rosjanom towar. Jego pochodzenie nie było legalne, a liczony był na kontenery. Transakcjom towarzyszyły potężne kwoty. Chłopak coraz bardziej brnął w struktury przestępcze. Rosyjscy gangsterzy kilka razy zagrozili mu śmiercią.

Ponieważ było już naprawdę niebezpiecznie, Darek wyjechał do Niemiec. Tam jednak nie było lepiej. Szybko odnalazł ludzi podobnych sobie. Tym razem byli to Turcy, którzy handlowali narkotykami. Przyłączył się do nich. Ćpał, dilował i bawił się z kobietami. Tak się działo przez dwa lata. Czuł, że się stacza, że dochodzi do miejsca, z którego nie ma odwrotu. Postanowił wyjechać do Anglii.

Pomiędzy Anglią a Niemcami różnica była taka, że w pierwszym kraju narkotykami handlowali Turcy, a w drugim Irlandczycy. Darek ćpał kokainę i sprzedawał ją kilogramami. Testował nowe, nieznane rodzaje narkotyków. Był na dnie. Pewnego dnia podczas narkomańskiego odjazdu zobaczył głęboką, czarną dziurę niczym otchłań. Jakiś głos powiedział do niego: „Skacz! I tak nie masz po co żyć”. Jego kolega z Australii zobaczył tę samą dziurę i usłyszał ten sam głos. Już był gotowy, aby w nią wskoczyć, kiedy Darek go powstrzymał. Kiedy doszli do siebie, zaczęli rozmawiać o sensie życia. Australijczyk źle mówił na temat kościoła i ludzi do niego chodzących. Nazywał ich hipokrytami. Wtedy przypomniał sobie o dziewczynie z Tajlandii, która prowadziła sierociniec. O jej chrześcijaństwie wypowiadał się z największym szacunkiem. „Ona jest inna niż wszyscy inni” – zamyślił się. Ogarnęła go fala ciepła tęsknoty za głębszym życiem. „Muszę do niej zadzwonić” – wziął telefon i wybrał jej numer na drugim końcu świata. Dziewczyna natychmiast z wielkim entuzjazmem zaczęła mu opowiadać o miłości Jezusa i wielkim sercu Boga do grzesznika i modliła się za nim. To go złamało zupełnie. Wtedy podał słuchawkę Darkowi. „Musisz jej posłuchać!” – powiedział. Darek słuchał jej jak oniemiały. Przypomniał mu się głos, który usłyszał, gdy miał pięć lat. Zatęsknił za Bogiem. „Jadę do niej” – powiedział.

Darek musiał zarobić na bilet. Był spłukany i głodny. W desperacji podjął pracę jako śmieciarz. Po wielu miesiącach wyruszył w podróż do Tajlandii. Po drodze zatrzymał się w Malezji. Tam próbował prowadzić życie wesołego turysty. Po pijanemu zaczął dobierać się do jakiejś kobiety. Nie był świadomy, że pogwałcił lokalne prawo gościnności. Grupa mężczyzn przyszła z dużym nożem, aby odciąć mu za to głowę. Momentalnie wytrzeźwiał. Z trudem się wywinął. Wkrótce, wspinając się po stromych górach w Chinach odpadł od pionowej ściany, bo omdlały mu ręce. Na szczęście był przywiązany liną i hak go utrzymał. Chińczyka, który był przywiązany do drugiego końca, poderwało jakby skakał na bungie. Darek wtedy podjął decyzję o zakończeniu głupiego, ryzykownego życia.

W domu Ojca

W końcu dotarł do Tajlandii. Dzieci z sierocińca otoczyły go i zaczęły modlić się za nim. Od tego czasu Darek poświęcał wiele czasu na czytanie Biblii i badanie serce. Głód miał potężny. Całe godziny spędzał w dżungli, gdzie Bóg do niego przemawiał i porządkował jego życie. W Biblii przeczytał, że powinien się ochrzcić. Poprosił o to pewnego misjonarza. Ten popatrzył na niego podejrzliwie: „Masz przez tydzień modlić się i pościć. Jeżeli w dalszym ciągu będziesz tego chciał, to ochrzczę ciebie. Tak się stało.

Tajowie modlili się długo i z wielką gorliwością. Darek miał dobre wzorce. Obecnie, tak jak oni, potrafi się modlić przez kilka godzin dziennie. Bez ustanku z wielką pasją potrafi także mówić o Bożej miłości. Kiedy słuchacze spożywają wyśmienity obiad, on nie je, lecz z szeroko otwartymi oczami opowiada o dobrym Bogu, który zabiega o człowieka.

Nowe życie

Darek wrócił do Anglii. Tam założył sklep, w którym zaczął sprzedawać towary z Chin, Malezji i Tajlandii. Interesy szły świetnie. Zaczął też importować egzotyczne drewno z Ameryki Południowej i wysyłał je do Niemiec. Zarobione przez siebie pieniądze wysyłał do sierocińca w Tajlandii. W pewnym chwili sam tam pojechał. Już na stałe. Właśnie mija dziesięć lat odkąd Darek zaczął pracować jako misjonarz w Tajlandii, Birmie, Laosie i Indiach, gdzie w najbardziej mrocznych skupiskach ludzkich na ziemi zakłada tam zbory.

Dwa lata temu wspomniana misjonarka została żoną Darka. Z kilkumiesięcznym dzieckiem mieszkają razem w górach, gdzie posiadają jedną z największych plantacji kawy w kraju. Próbowali utrzymywać się w oparciu o sponsorów i darczyńców, ale okazało się, że to bardzo niepewne źródło wsparcia, a jeść i płacić rachunki trzeba regularnie.

Darek marzy, aby ogień Ducha Świętego wylał się także na Polskę. Dlatego coraz częściej odwiedza swój kraj. Jestem wdzięczny Bogu, że wczoraj mogłem siedzieć z nim przy jednym stole i słuchać niezwykłych historii, które budują wiarę i tchną zachętą. Za zakończenie modliliśmy o przełomy w życiu naszym i naszym kraju. Mocno towarzyszyła nam Boża obecność, w której dobrze było się w niej zatopić.

Maciek Strzyżewski

 

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s