Celem Slot Art Festival jest stworzenie przestrzeni do wzajemnego dzielenia się unikalnym potencjałem jaki każdy człowiek posiada. Wartością może być czyjś talent. Może nią być także znajomość Boga.
Zakaz picia i ćpania obowiązuje od samego początku istnienia festiwalu, czyli od 1992, i stanowi skuteczny filtr dla młodzieży, która sprawia problemy. Można odnieść wrażenie, że na imprezę przyjeżdżają głównie najzdolniejsi i najinteligentniejsi spośród licealistów i studentów. Każdego roku przyjeżdża ich ok. 6000. Rozwijają się tutaj artystycznie, słuchają wykładów akademickich i biorą udział w koncertach. Pięćdziesięcioletnia Beata jest zachwycona tą młodzieżą.

Na spotkanie z reżyserem Krzysztofem Zanussim i dziennikarzem Jackiem Żakowskim przyszło ok. 500 osób. Potem odbywała się dyskusja na temat kondycji polskiej kultury i ekonomii. Młodzi zabierali głos, pokazując, że znają się na rzeczy i że zależy im na przyszłości kraju, w którym mieszkają.
Pomimo, że SAF ma charakter świecki, to równocześnie jest on swoistym festiwalem trendów ewangelizacyjnych. Trudno jednak będzie się tam odnaleźć ludziom wierzącym tradycyjnie, bo na SAF zdecydowanie brakuje kościelnej ciszy i skupienia. I dobrze, bo nie o to w nim chodzi.
Gdy szedłem na wykład odczułem, że muszę iść do toalety. Jednak miałem przy sobie dużo ciężkiego sprzętu, którego nie mogłem zabrać do ToiToia. Nagle wyłonił się chłopak z dziewczyną w kamizelkach z napisem: „Pomoc tymczasowa”.
– Może popilnować? – zapytali.
– Chętnie. Spadliście mi z nieba. Kim jesteście i czym się zajmujecie – drążyłem zaskoczony i zachwycony inicjatywą.
– Jesteśmy z „Pomocy tymczasowej”. Pomagamy ludziom w drobnych sprawach np. wczoraj pomogliśmy jednemu chłopakowi zjeść kanapkę. Potem w kawiarni stanęliśmy w kolejce za pewną dziewczynę. Przez 10 minut zaopiekowaliśmy się dwuletnim dzieckiem.
Oprócz „Pomocy tymczasowej” aktywne były także osoby z „Pomocy drogowej”, które pomagały w powrocie na właściwą drogę życia. Przez 24h na dobę byli gotowi, aby modlić się i pocieszać smutnych lub załamanych.

Popołudniami i wieczorami rozbrzmiewały ze scen najcięższe dźwięki rocka i metalu, ale słychać było także folk, reggae i jazz. Z kolei rano z głównej sceny było prowadzone uwielbienie, które skupiało wszystkich wierzących. Uwielbienie prowadzili: Mateusz Otręba (MateO), Paweł Zarecki (TGD). Piotr Płecha (Budka Suflera), Śpiewał także Robert Friedrich (Arka Noego i Luxtorpeda).

Osoby, które nie brały udziału w jednym ze 140 warsztatów m.in. z lepienia garnków, tańca nowoczesnego, gry na pile, kreatywnego fryzjerstwa i języka koreańskiego, w centralnym miejscu imprezy mogły posłuchać awangardowego mówcy, który opowiadał o tym, co to znaczy żyć z Chrystusem.
Na dużej polanie Philip rozłożył walizkę z walizkowym teatrzykiem, który dostał od pradziadka. Za pomocą kukiełek przy brzmieniu akordeonowej muzyki, którą sam stworzył, prezentował przypowieści Jezusa we współczesnej aranżacji. Sto osób, w różnym wieku, siedziało na trawie i słuchało tych historii w pełni skupienia.
Z banerów porozwieszanych na całym terenie można było dowiedzieć się całej gamie kampanii ewangelizacyjnych prowadzonych na terenie całego kraju. Jedna z nich nazywa się „I am second” i promuje właściwą kolejność w życiu: na miejscu pierwszym Jezus Chrystus, na drugim ja. Litza z Luxtorpedy zawarł tę inicjatywę w słowach: Bo kto nie jest drugi, ten się w życiu gubi.
Pracownicy z „Pomocy Drogowej” rozdawali uczestnikom festiwalu setki butelek z napisami:
„Nie pij wody z kibla”
„Nie pij wody z kałuży”
„Nie pij wody z Wisły”
„Nie pij wody od wątpliwych nieznajomych”
„PIJ WODĘ JEDYNIE ZE ŹRÓDŁA WODY ŻYWEJ”
Obok sali, w której odbywały się warsztaty aktorskie, znajdowały się dwie inne sale. W jednej z nich można było poczytać sobie w spokoju Biblię, a w sali nr 8 przez cały dzień modlono się o chorych i potrzebujących. Gdy ci nie przychodzili modlono się o ludzi z terenu. W pewnym momencie Bóg pokazał zespołowi modlitewnemu dwa obrazy: w pierwszym, chłopaka w czerwonej koszulce pod platanem, a w drugim, dziewczynę w żółtej koszulce w wozowni. Gdy poszli tam, faktycznie znaleźli tam te osoby. Mieli dla nich słowo od Pana. Zarówno chłopak jak i dziewczyna oddali swoje serce Bogu.
Pięć dni szybko zleciało. Do domu wróciłem nakarmiony, zainspirowany i zachęcony do próbowania nowych rzeczy. Przede wszystkim zrozumiałem, że od prostego zdania: „Jezus Cię kocha” może rozpocząć się czyjeś nowe życie, a czasami to życie może zostać w ten sposób uratowane.
Maciek Strzyżewski