Dźwiękowy chaos

 

Śmietnik mogą tworzyć nie tylko papierki, butelki i spaliny, ale i nieodpowiednie dźwięki.

Basen

W słoneczny, niedzielny poranek poszedłem zrelaksować się do nowo otwartego Parku Wodnego. Była to wielomilionowa inwestycja, miejsce aktywnego wypoczynku, w którym można znaleźć ukojenie po całodniowej gonitwie.

Na początek wszedłem do jacuzzi. Bąbelki intensywnie masowały moje ciało dając uczucie błogiego spokoju. Obok mnie siedziała bardzo atrakcyjna brunetka z długimi włosami. Przyglądałem się jej z zachwytem. Nie mogłem się powstrzymać i pocałowałem ją. Widać dobrze zrobiłem, bo odwzajemniła go z nawiązką. Po raz kolejny zdałem sobie sprawę jakim jestem szczęściarzem, mając tak piękną dziewczynę za żonę. Dwójka naszych dzieci w tym czasie szalała z dmuchanymi kołami na Rwącej Rzece.

Wszystko byłoby niemalże idealnie, gdyby nie dźwięki, które przenikały powietrze. Zupełnie nie pasowały do okoliczności. Gdy pojawił się psychodeliczny hip hop podpłynąłem do ratownika, aby zasięgnąć informacji w sprawie kryteriów jakimi się kierują przy doborze muzyki.

 

– Nie ma żadnych. Ratownicy po prostu puszczają to co im się podoba. – wyjaśnił. – Ciągle kłócą się o to co ma pojawić się w głośnikach. Jeden chce hip hop, drugi metal, a trzeci techno.
– A co na to kierownik obiektu? Nie dał wam wytycznych odnośnie muzyki? – kontynuowałem dociekliwie.
– Jego interesuje jedynie, aby woda była ciepła i czysta. Reszta jest nieważna – odpowiedział mój rozmówca.

W ten sposób użytkownicy basenu skazani są na indywidualne gusta muzyczne młodych ratowników. Zastanawiam się ile wody musi jeszcze upłynąć w Rwącej Rzece zanim kierownictwo Parku Wodnego dostrzegać tę subtelność.

Nadmorski kurort 

Kiedy mieszkałem w Kołobrzegu lubiliśmy z Agatą chodzić wieczorami do pewnego lokalu, gdzie serwowali wspaniałą pizzę. Było to jedno z niewielu miejsc, gdzie obowiązywał zakaz palenia, który bardzo sobie chwaliliśmy. Nadszedł jednak kres. Za barem pojawiła się pani z rozmarzonymi oczami, która nieustannie urządzała sobie wycieczki w głąb swojej romantycznej duszy przy akompaniamencie grupy „Ich troje”. Proszona o zmianę muzyki zmieniała jedynie płytę wciąż jednak tego samego zespołu. Nie mam nic przeciwko ludziom o czerwonych, zielonych czy niebieskich włosach. Michał Wiśniewski jest miłym i wrażliwym człowiekiem, ale w jego muzyce nie gustuję. Po piątej pizzy w klimacie „Ich troje” zmieniliśmy lokal, a ten kilka miesięcy później zamknięto. Zastanawiam się czy muzyka miała coś z tym wspólnego.

Co można zrobić?

Nie są to odosobnione przypadki, kiedy to znudzone sprzedawczynie, imprezowe fryzjerki, gburowaci taksówkarze „uszczęśliwiają” klientów swoimi preferencjami muzycznymi. Jest jednak już sporo miejsc, które są dla ludzi. Herbaciarnia w spichlerzu zawsze jest pełna ludzi. Stare belki, cegła, przyćmione światło tworzą nastrój. Rozpadające się ze starości pianino i niekompletna szafa stanowią regał na książki. Ludzie rozmawiają tam ze sobą i czytają książki. W tle od zawsze leci delikatna kojąca muzyka. Pewna pani powiedziała mi: „Kiedy mam problemy przychodzę tutaj na 45 minut, piję herbatę i i wtedy wszystko znowu jest w porządku”. Właściciel stworzył miejsce dla ludzi. Myślę, że gdyby herbaciarni groziło zamknięcie ludzie zrzuciliby się, aby tak się nie stało.

Dobór muzyki do miejsca to wciąż mało znana u nas sztuka. Zajmują się nią specjaliści, do usług których gorąco zachęcam, aby korzystać.

Maciek Strzyżewski

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s