Nieprzyzwoita żaba

Tekst o zabawnych nieporozumieniach.
Kilka dni temu pewna dziewczyna zamieściła artykuł o pewnej żabie z Ameryki Południowej. Stworzenie wygląda jak skrzyżowanie radzieckiej amfibii z amerykańskim myśliwcem szpiegowskim. Od czasu tej publikacji mój przyjaciel, Piotr, ma trudności z wejściem na portal internetowy, na którym znajduje się ten artykuł. Problem nie wynika z powiązań żaby z wywiadem amerykańskim, ale z nazwy jaką żaba posiada – Pipa Pipa. Program – przyzwoitka, który Piotr ma zainstalowany na swoim komputerze, za sprawą żaby wciągnął ów portal na listę stron niemoralnych i nie pozwala mu czytać tego, o czym my autorzy piszą (może czasami i dobrze). Uważam, że bezpośrednimi winnymi incydentu są ci, którzy żabę nazwali.
Jeżeli już o słowach – dziwach, to pewnego razu byłem na koncercie muzyki gospel granym przez moich znajomych – znakomitych muzyków i zaangażowanych chrześcijan. W komputerze mojego przyjaciela, lidera tego zespołu, miałem coś sprawdzić. Zamurowało mnie kiedy na pulpicie tego cichego człowieka znalazłem folder pt.: „Cudowna laska”. Nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Ciekawość wzięła górę i zajrzałem do środka. Jakież było moje zaskoczenie kiedy odkryłem, że w folderze znajduje się jedynie tłumaczenie znanego amerykańskiego standardu gospel pt.:: „Amazing Grace”.
Nazwy mogą być czasami przyczyną bardzo zabawnych i krępujących nieporozumień. Pewnego dnia do szkoły, w której się uczyłem, miał przyjechać gość z Ameryki. Tuż po przylocie czarnoskóry mężczyzna w szortach natychmiast dostrzegł tabliczkę ze swoim nazwiskiem. Na tabliczce wyraźnie widniało: Wedel. Podszedł do elegancko ubranego pana, który nie mówił po angielsku i poinformował: „I’m Wedel”. Pan, który okazał się kierowcą dał znak, aby pójść za nim, otworzył drzwi do limuzyny i zaprosił do środka. Amerykanin nie mógł wyjść z zachwytu nad gościnnością Polaków. Po drodze zwiedził dużą cześć Warszawy. W klimatyzowanym samochodzie napił się smacznych napojów. W końcu zajechali pod udekorowaną bramę. Tuż za nią oczekiwała grupa kilkunastu elegancko ubranych ludzi w garniturach. Pan Wedel wysiadł z samochodu. Panowie i panie spojrzeli na niego ze zdziwieniem. On spojrzał na nich ze zmieszaniem. Obie strony odczuły, że coś nie gra. Szybko ustalili na czym polega nieporozumienie. Tym samym samolotem miał przylecieć nowy amerykański właściciel słynnej fabryki czekoladek „Wedel”, który na początku swojego polskiego doświadczenia musiał spędzić kilka godzin w poczekalni. Natomiast pan Wedel otrzymał całą siatkę słodyczy i podwieziono go do mojej szkoły, w której zupełnie zapomniano, aby go odebrać.
Maciek Strzyżewski

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s