Dusza – byt oczywisty, ale czy rzeczywisty?

Czy coś takiego jak „dusza” w ogóle istnieje?

Moja młodsza córka zadała mi pewnego dnia intrygujące pytanie: Czy gdybym miała inną mamę to czy w dalszym ciągu byłabym tą samą osobą co teraz czy może kimś innym? Pytanie to, niemożliwe do odpowiedzi, skłoniło mnie do rozmyślań na temat osobowości i charakteru oraz zagadnienia duszy jako bytu hipotetycznie istniejącego poza ciałem. Mój wniosek płynący z rozważań dla wielu może być zaskakujący a nawet szokujący – czegoś takiego jak dusza po prostu nie ma. Z kolei tym, co istnieje to zintegrowana istota ludzka.

Bóg dał nam niezwykłą możliwość powoływania do życia kolejnych istnień ludzkich. Jedni korzystają z tej sposobności w większym, inni w mniejszym stopniu, w zależności od zamożności, świadomości i możliwości. Każdy człowiek jest wyjątkowy i niepowtarzalny. Tym co go różni od innych, to unikalne cechy fizyczne oraz charakter i osobowość (dusza?). Skąd się bierze psychiczna i duchowa sfera człowieka? Czy to Bóg je zsyła je z nieba? Jeżeli tak, to w którym momencie? Czy w pierwszym tygodniu ciąży, drugim, czy w trzecim? Czy potencjalne dusze są stwarzane na bieżąco czy są przygotowywane wcześniej na zapas? Jeżeli Bóg je stwarza w niebie, to powinny być doskonałe, bo takie jest niebo gdzie mają powstawać, a jednak takie nie są, bo już u małych dzieci widać grzeszne postawy. Poza tym jedno dziecko tych samych rodziców jest aniołem, a drugie ma pociąg do nałogów. Dlaczego? Dochodzi jeszcze kwestia dzieci upośledzonych fizycznie i psychicznie. Czy to Bóg tworzy dusze o dysfunkcjach psychicznych? A co z chłopcami, w których biją serca dziewczynek albo dziewczynek, które ukrywają, że są chłopcami? Czy Bóg się pomylił i posłał duszę w niewłaściwe ciało?

Na studiach miałem przedmiot o nazwie Biomedyczne Podstawy Rozwoju Człowieka. Podczas zajęć można było się dowiedzieć, że człowiek powstaje z połączenia żeńskich chromosomów X z męskimi X lub Y. W taki sposób powstają chłopcy lub dziewczynki. Czasami w skomplikowanym procesie rozwoju organizmu pojawia się upośledzony płód i jest on przez organizm usuwany albo w gorszym przypadku rodzi się upośledzone dziecko. Nie jest to wina Boga, lecz ludzkich organizmów zdegenerowanych przez styl życia i zatrute środowisko. Na szczęście zdecydowana większość dzieci rodzi się zdrowymi, pięknymi i szczęśliwymi. Badania dowiodły, że osobowość i temperament ściśle wynikają z budowy fizycznej organizmu. Bardzo często po samym wyglądzie można wywnioskować czy dana osoba jest flegmatykiem czy cholerykiem. Dziedziczenie cech pokazuje, że decydujący wpływ na kształt psychiczny nowego życia mają rodzice. Jedna z moich córek jest pod wieloma względami podobna do mnie, a druga jest odwzorowaniem cech fizycznych i psychicznych mojej żony. Aby powstał człowiek nie potrzebna jest dusza z zewnątrz, ale geny kobiety i mężczyzny. Biblia nie mówi nic o powstawaniu duszy poza ciałem, ani o jej funkcjonowaniu poza ciałem. Mówi natomiast, aby człowiek był płodny, rozmnażał się i zaludniał ziemię (Rdz 1,28).

A co się dzieje z człowiekiem kiedy umiera? Jest martwy. Nie ma go. Na tym właśnie polega śmierć. „Ten sam los (śmierć) spotyka sprawiedliwego, jak i złoczyńcę, tak czystego, jak i nieczystego” (Koh 9,2). Czy w takim razie nie ma żadnej nadziei? Podstawy do nadziei są i to solidne. Znajdują się one w Jezusie Chrystusie, który „ zstąpi z nieba (…), a zmarli w Nim powstaną pierwsi. Potem my, żywi i pozostawieni, wraz z nimi będziemy porwani w powietrze, na obłoki naprzeciw Pana, i w ten sposób zawsze będziemy z Panem (1 Tes 4,16.17). W tym momencie zostanie rozwiązanych wiele problemów m.in. kwestia defektów fizycznych i psychicznych, gdyż: „wszyscy będziemy przemienieni w jednej chwili, w oka mgnieniu, (…) i umarli wzbudzeni zostaną jako nie skażeni (…). Albowiem to, co skażone, musi przyoblec się w to, co nieskażone, a to, co śmiertelne, musi przyoblec się w nieśmiertelność. (…) wtedy wypełni się słowo napisane: Pochłonięta jest śmierć w zwycięstwie! (1 Kor 15,51-54). Jednym słowem dostaniemy nowe ciała, niepodatne na choroby czy śmierć, w których będzie funkcjonował zdrowy umysł. Będzie tak jak na początku, przy stworzeniu. „Przeto wzajemnie się pocieszajcie tymi słowami! (1 Tes 4,18).

Termin „dusza” ma różne znaczenia. Jedne są namacalne. Inne wynikają z wiary. Kiedy ktoś mówi, że w jakimś domu straszy zabłąkana dusza jakiegoś umarłego albo że czyjaś dusza smaży się w piekle, to takie stwierdzenia wynikają wyłącznie z wiary. Z kolei kiedy ktoś mówi, że boli go dusza, to ma na myśli, że nie cierpi jego ciało, ale emocje. Kiedy dowiadujemy się, że katastrofę lotniczą przeżyło dwanaście dusz to z tym faktem nikt nie polemizuje.

Czy rozważanie na temat ulotności duszy ma jakieś znaczenie? Na pewno nie zasadnicze. Dobrze jest jednak zastanawiać się, badać i weryfikować swoje przekonania, bo wiara ma na tyle sens, na ile jej przedmiot jest prawdziwy. Wiara w dusze żyjące bez ciała jest powszechna, ale czy ma jakiekolwiek uzasadnienie? Według mnie nie. Takich przekonań jest więcej. Fakt, że większość ludzi wokół się z nimi zgadza niekoniecznie świadczy o ich prawdziwości. Dlatego jestem za racjonalizacją wiary, do której powinniśmy używać także umysłu danego nam przez Boga, aby stało się tak jak powiedział Salomon: „Postanowiłem szczerze mądrością zgłębić i zbadać wszystko, co się działo pod niebem: Jest to żmudne zadanie, jakie zadał Bóg synom ludzkim, aby się nim trudzili” (Koh 1,13).

Maciek Strzyżewski

2 myśli na temat “Dusza – byt oczywisty, ale czy rzeczywisty?

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s